Enoshima
Enoshima to maleńka wyspa połączona mostem z brzegiem prefektury Kanagawa. Z zachodniego Tokio można dojechać tutaj w około godzinę pociągiem. Pod spodem zdjęcia z mojej urodzinowej (trzydzieści JEDEN lat... mój Boże starość nie radość...) wycieczki na wyspę.
W końcu jak lepiej spędzić urodziny niż nad morzem? (okej przynajmniej ja tak mam...:)
Enoshima jest sławna z plaży. Może nie są najlepsze, ale na pewno jedne z lepszych w tak bliskiej odległości od Tokio. Nawet w zimie w morzu było pełno surferów.
Wikipedia podpowiedziała, że te ptaszory to kanie. Krążą nad turystami usiłując ukraść kawałki o-bento (czyli pakowanych lunchów)
Wejście na wyspę zaznaczone bramą torii.
Spróbuję wytłumaczyć co się dzieje na tym zdjęciu... specjalnością Enoshimy są tak zwane shirasu, czyli młode rybki. Ma to długość może 1-2 cm, jest biało-przezroczyste i składa poza wątłym tłowiem składa się z wielkich oczu. Nakłada się sporą łychę tego na ryż, co w efekcie, przynajmniej dla mnie sprawia wrażenie, że obiad się na mnie patrzy z wyrzutem. Jako, że Japończycy, próbują nawet jedzenie wyrazić za pomocą komiksu więc voila... dwie shirasu zapraszają na obiad z siebie:)
Każdy ninja potrzebuje parasola...?
Chram Enoshima poświęcony bogini Benten. Według legendy Benten przybyła w tę okolicę na pomoc rybackim wioskom nękanym przez pięciogłowego smoka i stworzyła Enoshimę, jako swoją siedzibę. Smok zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia i stracił kompletnie zainteresowanie pałaszowaniem rybaków. Benten odrzuciła jego zaloty z powodu jego wielu okrutnych czynów wobec autochtonów, więc w ramach pokuty smok stał się obrońcą wyspy.
"Kącik mycia monet u Białego Smoczego Króla... albo Królewskiego Białego Smoka?"
Ponoć można obmyć zarówno monety jak i duszę...
Zeni-arai, czyli mycie monet (pranie brudnych pieniędzy? hehehe... ehkem...) sprawia podobno, że wyprana moneta ma się pomnożyć po wielokroć. Efekt póki co nie potwierdzony. Może powinnam była umyć na przykład 500 jenów, a nie 1...
Aaaw... jaki jestem groźny i zły...
Południowe wybrzeże wsypy składa się z przepięknych poszarpanych klifów.
Mr. T.
Karuizawa
Pojechałam do Karuizawy pewnego wolnego styczniowego dnia... tak naprawdę to po nic:) Chciałam po prostu zobaczyć śnieg, który w Tokio się nie przydarza zbyt często, a nawet jeśli to nie na tyle, żeby coś po nim zostało. Karuizawa jest takim małym uroczym turystycznym miastem w górach, w prefekturze Nagano, znanym obecnie głównie z olbrzymiego outletu. Ciekawostką jest to, że w latach 70-tych był tu parę razy John Lennon z Yoko Ono i synkiem i w kilku miejscach można znaleźć prezentowane z dumą zdjęcia pamiątkowe zdjęcia Lennona z serii "John tu był, jadł nasze bagietki"
Narciarze na stoku.
Miasteczko było totalnie opuszczone i myślałam, że wszyscy są na nartach, ale ta zagadka miała inne rozwiązanie.
Jakiś nieznajomy pan prawie mnie zmusił, żebym zrobiła zdjęcie przez lunetę, którą z pasją obserwował śnieg.
Ostrzeżenie o niedźwiedziach jest strategicznie ustawione na samym końcu parku. Dobrze wiedzieć po fakcie, że w sumie uniknęłam zostania pożartą...
Plakat głosi "Sklep dziadka z pszczelą brodą". Okej, czemu nie?
Żeby nie był gołosłownym.
Tutaj można sobie zrobić zdjęcie w stroju z epoki.
Morze samochodów przed outletem wyjaśnia gdzie się wszyscy podziewali...
I na koniec zimowy selfie;)
〜The End〜